piątek, 26 lutego 2010

Litery uciekły z księgarni...Part 2

Bardzo pomału zbliżają się kolejne święta...
Wiem, wiem...nie powinnam o nich myśleć tylko o licencjackiej, nauce i w ogóle....
Cóż począć jak myśli same odbiegają?? - Napiszę posta to może będzie lepiej?? - złudne nadzieje...
Ale wróćmy do meritum! Dziś i w kolejnych dniach na świadka powołujemy Baranka znanego z powieści Ch. Moore (tak to znowu on ;P- jest po prostu świetny- wielki Hug dla osoby, która mi go poleciła!;P)
Jego podtytuł brzmi: Ewangelia wg Biffa kumpla Chrystusa z dzieciństwa...
I z tego powodu będzie teraz u mnie gościł ^^

Biff ...O...o >> zaraz zaraz czy skądś nie znam tego imienia? >jeśli tak pomyśleliście to odpowiedź brzmi: ależ oczywiście! przecież pojawił się we wkręcie z Prima Aprilis! widzicie więc że jest mi ta powieść szczególnie bliska... dlatego postanowiłam zamieścić większą część Prologu...czyli jak to się zaczęło ;P

Rok 2000. Archanioł Szczepan udał się właśnie do Anioła imieniem Raziel w celu przekazania mu rozkazów.

Raziel, widząc stojącego nad nim Archanioła:

- Rozkazy?- zapytał anioł.
- Zlatujesz do brudu.
- Dopiero co tam byłem.
- Dwa tysiąclecia temu.
- Naprawdę?- Anioł sprawdził zegarek, po czym zastukał w kryształ- Jesteś pewien?
- A jak myślisz?
Szczepan pokazał mu zwój, tak aby Raziel dokładnie zobaczył pieczęć Krzewu Gorejącego.
- Kiedy mam wyruszyć?(...)
- Natychmiast (...)
- Dlaczego ja?
- Też o to spytałem.
- I...?
- Przypomniano mi, dlaczego anioły zostały strącone. 
- Oj! To aż tak ważne?
- Nie jestem pewien, czy powinienem o tym wiedzieć, ale krążą pogłoski, że chodzi o nową księgę.
- Chyba żartujesz. Kontynuacja? Apokalipsa Dwa, akurat kiedy wszyscy myśleli, że mogą bezpiecznie grzeszyć?
- To Ewangelia.
-Ewangelia? Po tak długim czasie? Kto?
- Lewi, którego nazywali Biffem.
Raziel upuścił szmatkę i wstał.
- To na pewno jakaś pomyłka.
- Rozkazy pochodzą bezpośrednio od Syna.
- Wiesz przecież, że Biff nie bez powodu nie został wspomniany w innych księgach, prawda? To absolutny...
- Nie mów tego.
- Ale to taki dupek...
- Gadaj tak dalej, tylko się potem nie dziw, że dostajesz robotę w brudzie.

***

Po wskrzeszeniu Biffa.
Biff:

- A zatem Królestwo nastało.
- Tak.
- Jak dawno?
- Dwa tysiące lat temu.
- Ty nędzna kupo gówna!- Rzekł Lewi, który był nazywany Biffem, wymierzając aniołowi cios w usta (oczywiście Razielowi).- Spóźniłeś się.
Anioł wstał i delikatnie dotknął wargi.
- Ładnie się odnosisz do posłańca Pana.
- To dar. - Wyjaśnił Biff.


poniedziałek, 1 lutego 2010

Demotywacja

Kolejna sesja...= Kolejny czas przemyśleń...(no i nauki niby też) :P
Od pewnego czasu zastanawiałam się, czego wręcz nienawidzę w wykładowcach...
Były różne koncepcje:
* tego, że prowadzą w taki sposób zajęcia, że nawet temat którym interesujesz się od dawna,potrafią Ci przedstawić tak, że się do niego zniechęcasz (a przynajmniej do słuchania o nim);
* że po 10 min zajęć zerkasz na zegarek...- Boże jeszcze tyle??
*konsekwentnie do czego po kolejnej pół godzinie piszesz do koleżanki obok- Kawunia?, Na przerwie kawa obowiązkowo lub need caffe...itp. i tak na każdych zajęciach??
* że lubią prowadzić dyskusje, ale tylko do momentu kiedy twoje zdanie zgadza się z ich?
* a może tego, że mimo że spotykacie się co tydzień przez 4h nie są w stanie odpuścić ani 5 min?
* a do tego wszystkiego twierdzą, że ich zajęcia są bardzo ale to bardzo interesujące???
Trudno zdecydować się na cokolwiek...

Jednak niespodziewanie przyszło mi to wszystko zastąpić jednym słowem....Pani S., czyli kulminacja tych wszystkich cech w jednej osobie...- Boże chroń od niej w następnych semestrach!

Teraz pora na wytłumaczenie tytułu posta...Otóż omawiany przedmiot mówi o IRONIO - o MOTYWACJI!!- no i wszystko jasne...

Ps. Wspominałam już jakie zdjęcie zamierzam umieścić na Demotach?? ;P