poniedziałek, 28 marca 2011

....Dziwna Dziwność...

Mówi się, że - "punkt patrzenia zależy od punktu siedzenia"...
Jeżeliby pod tym punktem, przeanalizować mój dzisiejszy dzień, to dosłownie nic, by do siebie nie pasowało.
Bo czy normalne jest, gdy po długiej niemożności prowadzenia auta i dojazdów nim do pracy, pierwsze co robisz, w pierwszy dzień po ustaniu niekorzystnych dla Ciebie warunków, to wybierasz się do niej znów na własnych nogach, mimo że prędzej już miałeś tego serdecznie dość i tym oto sposobem fundujesz sobie pół godzinny spacer? - Nie wydaje mi się.
Przecież, wg powyższej teorii powinieneś usiąść na swych - 4 - jakże szacownych literach i wieźć się do pracy :P.

Natomiast- rzecz oczywista Niebieska Rybka musi robić wszystko na opak.
Czy wyjdzie teraz z opresji i wytłumaczy swoje zachowanie?
Ano, spróbować zawsze można!

Pierwszy powód- i tak wstała wcześniej - słabizna co nie?
Drugi - chce po raz ostatni minąć się z ludźmi, których mijała podczas podróży?- No już lepiej, tym bardziej, że każdemu z nich został przypisany jakiś epitet, który to wymyśliła dla zbicia nudów. Ale czy milczące spotkanie byłoby warte czasu? - Niekoniecznie...
Trzecia próba? - minąć w drodze powrotnej, wspomnianego tu kiedyś Pana M. (taaa.... tego od kołpaków :P) i odczuć dziką wręcz satysfakcję, że tak wiele stracił? Ojj tak!! Tym bardziej, że postura Rybki, była bardzo pewna siebie, na jej twarzy widniał wręcz promienny uśmiech i nawet rozwiane wszędzie włosy, opadające niefortunnie na jej twarz, nie popsuły niczego ^^.
Słowem...Nie każdy w to uwierzy, ale jak ktoś naprawdę mocno nadepnie na odcisk Rybce, to ona potrafi być zołzą ;P

poniedziałek, 14 marca 2011

...bo to taka trochę dłubanina....

Ojj, pierwsze dwa tygodnie za pasem (kiedy to minęło?), więc wypada chyba dać znak życia? Tym bardziej, że ostatni wpis był ot taki "pływający".
hmm od czegoby tu...<myśli>
Może od początku, czyli tzw. pierwszego wrażenia^^

A więc! pierwsze zderzenie z nowym miejscem pracy >> uwiodła mnie cisza! Nie no, nie ściemniam, mimo, że zawsze gra cichuteńko radio, to tak jakoś spokojnie, cicho....nie to co na CC (choć nieraz fajnie było słuchać jakiegoś klienta-głupka- o ile był "koleżanki" ;P)
Z początku myślałam, że to uczucie cichości, to tylko jakieś wyolbrzymienie z powodu na poprzednie miejsce pracy, jednak w którymś dniu, jak przyszła koleżanka z działu sprzedaży i stwierdziła: jak tu u Was cicho...- to przynajmniej stwierdziłam, że.. jednak jestem normalna ;P
Podobało mi się za to, jej skwitowanie na odchodne: - No w sumie czego się dziwię? Przecież cyferki...One wymagają skupienia ;)

Wrażenie drugie: mimo, że jestem najmłodsza (jeszcze się dziwuję?), to jakoś nikt nie daje mi odczuć, że jestem  głupiutką małolatą...Owszem robię multum błędów, ale jakoś nikt się jeszcze o nie "nie czepia", a wręcz przeciwnie- co po niektóre osoby dzielnie mnie dopingują, 3mają kciuki i powtarzają n-ty raz: Nie przejmuj się, pytaj się o wszystko, dasz radę...itepe. itd., a przy tym szczerze i szeroko się uśmiechają ;D

Co jeszcze na koniec? Powiem, że wiele rzeczy mnie zadziwia. Już nie wspomnę o różnistych programach czy operacjach...Bo to też, ale  to - jest zrozumiałe...
Ale co innego - mniej oczywistego, a przy tym bardzo śmiesznego mogło mnie zadziwić?
Błagam, tylko się nie śmiejcie :D
Uwaga, uwaga: kalkulator z tasiemką! Pierwsze moje skojarzenie: dziecięca kasa fiskalna- taka wiecie przydatna przy zabawie w sklep! Wszystko mi przypasiło: tasiemka, dźwięk i w ogóle...
Szkoda tylko, że obsługa nie okazała się dziecinnie prosta...przynajmniej w moim wykonaniu...-najpierw cyfra potem to co chcesz z nią zrobić, odwrotnie niż normalnie, najpierw pisz potem licz....- powtarzałam jak mantrę... i tak dopiero w którymś dniu zajarzyłam;) chyba nie chcę wiedzieć co dziewczyny myślały, jak nawet przy odejmowaniu mi błędne wyniki wychodziły^^ No ale! Było minęło, prawda?
W końcu musiałam coś wykombinować, co nie?
Inaczej nie byłabym Niebieską Rybką..., ale ciii....

wtorek, 1 marca 2011

...Ryzyk, fizyk, meta(fizyk)...

W zamierzeniu miał być to optymistyczny, tryskający wprost energią wpis...
Jednak w świetle informacji, którą dziś uzyskałam, z nie lada opóźnieniem, niestety taki nie będzie ;/

Optymistyczna wersja miała głosić, że podejmuję pewne ryzyko, związane ze zmianą pracy (którą już znam) na coś zupełnie innego, ale za to w "zawodzie", że przecież to do odważnych świat należy, że "będzie dobrze", że prawdą jest, że to co dobre przychodzi niespodziewanie (hmm czyżby nowe prawo fizyki?? ;P)
I jeżeli udało się z pracą to może i w innych sferach- kto wtajemniczony wie co mam na myśli....
Miało być zakończenie, że wierzę, że mi się uda...

Teraz - nadzieja zwiała (dziwne, bo okien nie otwierałam) i zostaje multum pytań, obaw...
Zaczynam się zastanawiać, jak szybko przyjdzie mi pożałować dokonanego wyboru (tego czerwcowego i wczorajszego)??


A i jeszcze jedno. Zapewne doskonale znacie przysłowie: Umiesz liczyć...
Hmm, jeśli to prawda, to wiem że przegram ;/
I metą będzie zupełna klapa