niedziela, 12 grudnia 2010

Zimowy spacer...

Dziś miałam się uczyć...
Jednak mnie wyciągnięto na Stary... (Moni tak dawno się nie widzieliśmy....)
W sumie jestem zadowolona ^^. Dręczą mnie co prawda wyrzuty sumienia, że nic nie zrobiłam i lęk jak jutro sobie poradzę, ale...
No właśnie jest ale ;D
A mianowicie to, jak się powracało ze spotkania. Zadziwiające jak brak możliwości słuchania mp3 ("bateria" odmówiła posłuszeństwa) wpływa na ludzi.

Dziś urzekła mnie cisza.
Jako, że znów sypał śnieg i przymroziło troszku, to jakoś tak wszystkie samochody (nawet te na autostradzie), jechały jakby nigdzie się nie spiesząc. Nieliczni przechodnie, obatuleni szczelnie szalikami, czapkami i innymi rękawiczkami, uśmiechali się do siebie (czyżby "magia świąt"??), a Ci którzy nie wędrowali sami, przytulali się do siebie bacząc, aby się nie poślizgnąć.
Co jeszcze?
Wirujące płatki białego puchu, tańczące w świetle latarni nabierające kolorów,
skrzypiący dźwięk pod stopami,
absolutny brak chęci, aby mimo lekkiego zmarznięcia wrócić do domu...
Chęci na długi zimowy spacer, niewykluczający aniołów na śniegu, kulkowych bitew...
Niespotykany nastrój...
Szkoda, że nie było go z kim podzielić...

środa, 24 listopada 2010

Wyobrażeniowe Zapytanko

Dziś może nietypowe rozmyślania.
Bo w sumie to jestem ciekawa Waszego zdania. Uwaga: będzie ono wymagało od Was użycia wyobraźni! Tak- tej nieco zapomnianej i traktowanej w sumie po macoszemu, umiejętności wytworzenia w umyśle dowolnej (zaistniałej, hipotetycznej bądź niemożliwej- w sumie nie ważne) sytuacji na podstawie krótkiego opisu. Ale wierzę, że dacie sobie z tym radę ^^.

...Idąc dość śpiesznie ulicą, bo i komu by się chciało chadzać ślamazarnie w tę wietrzną i deszczową pogodę, mą uwagę przyciągnęła jakaś dziewczyna idąca z naprzeciwka. Zdecydowanie nie pasowała do otaczającego ją właśnie środowiska. Bynajmniej nie ze względu na nietypową urodę, strój czy coś w tym rodzaju. Zresztą, jak to wszystko stwierdzić w sumie: Bo ile to czasu trwa minięcie kogoś na ulicy? Kilkanaście sekund? Niemniej idąc, bawiła się swoim parasolem, kręcąc nim w kółko, jak to często robią dzieci. Gdy mnie mijała starała zachować się powagę dorosłej kobiety, co średnio jej się udało, bo dosłownie sekundę po tym, jak mnie minęła, stłumiła swój śmiech, który to nie mógł mieć żadnego logicznego wytłumaczenia! Co mogła pomyśleć?...


Moje pytanie do Was. Opisana dziewczyna:
 a) cechuje ją zero powagi, zero przyzwoitości, nie umie się zachować w towarzystwie,
 b) jest widocznie zakochana nie miejmy jej za złe głupiego zachowania,
 c) zachowuje się jak jakiś podlotek. Boże co się dzieje z młodymi?,
 d) patrzy na świat przez różowe okulary, jest inna, radosna, ma humor, czy to źle?,
 e) inne (wpiszcie proszę w komentach)

PS. W celach statystycznych ankietka u góry ;)

poniedziałek, 8 listopada 2010

Czepialska dziewczyna ;)

Wczorajszy (Tak, tak już wczorajszy) dzień studyjny minął pod znakiem niezwykłości. Tak!
Bo i nawet rachunek kosztów nie był taki straszny - to niebywały plus. Niestety był i minus. A mianowicie inny prowadzący na filozofii! No widać unaoczniła się moja teza, że niektórych wykładowców nie da się podrobić, zastąpić i w ogóle. Została ona dwukrotnie dziś potwierdzona:
raz to wspomniany wykład filozofii, a 2 to obserwacja zachowania już byłego mego wykładowcy (tym razem psychologa)- jak zwykle w przerwie poszedł po kawę i Sok porzeczkowy i troszku czasu mu zeszło. Jego studenci byli przerażeni, gdy zobaczyli jak ich opuszcza (jeszcze widocznie niewtajemniczeni w tradycje)  i ich natychmiastowe wołanie do guru: - Zapraszamy na aulę! My nie gryziemy...:D

Co ponadto?
Niezwykle miła rozmowa grupowa podczas okienka. Tematy uniwersalne to: obsmarowanie nielubianych wykładowców i bajki oraz seriale dzieciństwa.

Jednak najbardziej takie "moje" (niebiesko-rybkowe?)- czyli przekomarzająca "kłótnia" z pewnym osobnikiem (znanym z podobnej sprzeczki na 1roczku).
Hmm tematyka tym razem różna od ulubionych bajek, poprzez umiejętności studenckie, a na kolorze włosów skończywszy.
Urywek z rozmowy:
- Czyli nie jestem dla Ciebie wyzwaniem? (w sensie rozmowy jadącej drugiej osobie na żarty)
- No nie.
- Uważaj co mówisz?
- No prawdę!
- Pogrążasz się.
- Upss... :P
- No tak Słoneczko. Zbyt długie wakacje.
- Co??? (plus mega zdziwienie na określenie Słoneczko).
- No wiesz. Zbyt długo na dworze siedziałeś i włosy z aryjskich zrobiły się rude :P
- Jestem blondynem!
- No nie przeczę. Rudy to stan umysłu ;P A pijesz Colę?
- Tak
- No to może kiedyś odrdzewiejesz.

Hehe ta rozgrywka należała do mnie;P

Przerwa ma się ku końcowi. Koleżka do mnie:
- Jesteś Skorpionem prawda?
- Tak...(?)
- Wiedziałem.
- A to skąd to?
- Bo tylko Skorpiony się tak czepiają i gadają...
- Ciekawa teoria? Skąd ją ściągnąłeś?
- Z autopsji.

Mimo wszystko zaskoczył mnie tą wiedzą.


Ps. Dlaczego notka opublikowana w tym- a nie innym czasie choć prędzej skończyłam pisać??
A to już moja słodka tajemnica :P

piątek, 22 października 2010

Efekt domina

Chyba każdemu obiło się już o uszy takie stwierdzenie, jak efekt domina. A już na pewno sam kiedyś wywołał takowy  podczas zabawy w dzieciństwie, małymi prostopadłościennymi kostkami z kropeczkami od frontowej strony, które przypominają w swej budowie kamienne ściany, a powszechnie są znane pod nazwą domina<^.^>
Zadziwiające, dlaczego te przewracające się jedne po drugiej kosteczki wywołują na ogół negatywne skojarzenia. Owszem opadające w zaskakującym tempie kamienie, nie budzą poczucia bezpieczeństwa, a sama gwałtowność nie budzi zaufania, bo "któreż to rzeczy dobre spotykają nas tak nagle?", ale co stoi nam na drodze, żeby te negatywne konotacje zastąpić troszkę lepszymi?

Rozumiem sporo się mówiło o efekcie domina podczas kryzysów gospodarczych, gdy to z napięciem patrzeliśmy, czy ten efekt nie będzie widoczny również i u  nas.
A w sytuacji gdy osobiście spotykało nas kilka nieszczęść naraz (no tak przecież są one tchórzami i nigdy nie chodzą w pojedynkę) wyobrażaliśmy sobie jak nasze życie pędzi tą równią pochyłą...

Hmm, powiedźcie mi teraz dlaczego tak wielu ogląda z zapartym tchem próby pokonania kolejnego rekordu Guinnessa podczas Domino Day?
Albo dlaczego zwrot ten jest również używany w stosunku do upadku reżimu komunistycznego?
Więc są i dobre skojarzenia ;)

Tylko trzeba chcieć je dostrzec. Jak ktoś nieznajomy się do Ciebie uśmiechnie na ulicy to się odwdzięcz tym samym, jak rozdaje darmowe uściski (np. 24 czerwca) to nie wahaj się skorzystać z okazji i nie myśl, że to jakiś ćpun czy nienormalny człowiek, ktoś  Ci pomoże bezinteresownie to: podaj dalej! Przykładów można wręcz mnożyć! Pomyślcie jakby każdy "zaatakowany" takim dobrem oddał je choć jednej osobie, to już ile kostek by upadło w tempie wręcz niemożliwym do ogarnięcia?
Mój umysł się gubi w obliczeniach ;P

Powiesz mi zapewne: życie to nie bajka. Straciłem pracę, żona się nie odzywa, dzieci płaczą...
-nie mam siły na uśmiech, gdy całe życie wali mi się jak to domino...
- A wiesz, że czasem jedna kostka stoi zbyt daleko od drugiej i już kolejna nie spadnie? (nie zawsze udaje się przecież pobić ten paskudny rekord :D) Może przez to jedno pozytywne zdarzenie zatrzyma się ten pęd?

U Ciebie wszystko w porządku? Obejrzyj się. Może przez dobre słowo, pomoc, albo nawet samą swoją obecność sprawisz, że jedna kostka domina komuś się nieco oddali i już więcej kamieni nie spadnie ;D no chyba, że tych pozytywnych z uśmiechem na froncie ;)

Czego i Wam i sobie życzę!

wtorek, 12 października 2010

Niebieska rybko...-Jedno wyrażenie wyrażające więcej niż tysiąc słów??

Niebieska rybko- tym oto wyrażeniem zwróciła się do mnie niedawno pewna osoba, chyba nie do końca zdając sobie sprawy z tego, ile może ono dla mnie znaczyć. Bo i skąd miała wiedzieć coś, o czym nie wiedzą nawet Ci, którzy mnie znają już długo? Że nawet oni nie wpadli, że stosując tak proste porównanie do pewnej bajkowej postaci powiedzą chyba najlepszy komplement?
A może to tylko czysty przypadek?
Przecież nie każdy ma takie same skojarzenia z ową postacią jak ja...
A jeśli nawet jakimś cudem przypiszemy te same (bądź porównywalne) cechy takiej Dory z Gdzie jest Nemo?, to czy są one dla nas tak samo ważne?
Przecież nie ma na świecie dwóch osób tak samo myślących*.

Istnieje również możliwość (w którą z czystego egoizmu nie chcę wierzyć), że było to powiedziane "ot tak", nad wyrost, lub po prostu rzucone na wiatr bez głębszego zastanowienia się**.

Bo ileż to razy mówimy coś, żeby tej drugiej osobie poprawić humor, żeby było jej lżej?
Chyba często.

Zwróciliście kiedyś uwagę, kiedy najczęściej padają owe słowa pocieszenia, że "nie jesteś taki zły", "oj weź przestań" czy "nie masz siebie tak negować"?
Ja myślę, że najczęściej mówimy tak naszemu rozmówcy (nie zawsze się nawet z tym zgadzając), gdy ten zaczyna sam o sobie mówić: "że jest zły", "nie dość dobry" itd.

A jeżeli tak jest, to czemu gro z Was się dziwi, jak osoba z którą dyskutujecie- Wasz przeciwnik- nagle się z Wami zgadza i przyznaje, że jest do niczego? Jaki wtedy stosujecie mechanizm?
-Oj no Zenek daj spokój. Przecież nie jesteś, aż tak złym mówcą/człowiekiem/mężem/itp.
I nagle atmosfera się poprawia co nie? Oboje dostrzegacie w sobie istoty, które myślą, odczuwają, cierpią...
Ale skąd pewność, że negujący siebie Zenek faktycznie tak o sobie sądzi? Może to była tylko manipulacja, żebyście wykazali odruch pocieszenia? A może specjalnie wygłosił sam to, co i tak byście powiedzieli, czego teraz z czystej polityczno- obyczajowej poprawności, już nie zrobicie? I właśnie dlatego to Zenek wygrał te negocjacje?
Ciężki orzech do zgryzienia co?

^^^^^^^^^^^^*^^^^^^^^^^^^
Wybaczcie pokręcony styl. Z pisaniem tych przemyśleń miałam problem jak nigdy :/ Jak coś niejasne to pytajcie.

 * No chyba, że naprawdę jesteśmy dla siebie wzajemnie "jakąś wersją siebie". (Ta masło maślane;P)
**Tak czy inaczej- bez względu na intencje czy sposób charakterystyki  Dory- Dziękuję za to ciepło, które we mnie  się rozlało gdy to usłyszałam Raveniu =).

wtorek, 28 września 2010

Niezwykłość

Tydzień temu ktoś spytał mnie co wg mnie oznacza  to słowo, a raczej wyrażenie życzenia NIEZWYKŁOŚCI na swej drodze...
Nie potrafiłam odpowiedzieć...Bo w sumie każdy z osobna, ma swoją własną niezwykłość a i w słowa trudno ją ubrać, tym bardziej przez zwykły sms...Ponadto niezwykłość to po części substytut niespodzianki, dobrego pozytywnego zdziwienia więc jak można ją przewidzieć?
NIE DA SIĘ- po prostu nie....

Dla mnie osobiście życzenia Niezwykłości to przede wszystkim życzenia zostania uczestnikiem pewnych zdarzeń, w których najistotniejszą rolę grają ludzie!

Idąc tym tropem ubiegły tydzień był ich dla mnie pełen. Oczywiście zdarzyło się trochę chwil trudnych i niemiłych, ale przeważały właśnie te -Niezwykłe.

Bo jak inaczej nazwać fakt, że po długiej nieobecności, nieodwiedzaniu szkolnej biblioteki i Pań się tam kręcących, idziesz pełna obawy: Czy w ogóle poznają? Będą chciały rozmawiać? Czy nadal darzą sympatią? itd. A powracając tam czujesz się jakbyś nigdy stamtąd nie odchodziła? Że poczułaś się jakbyś po długiej wędrówce znów zawitała do domu, gdzie czekają Cię uściski, pełne radości uśmiechy, że już o kawce/ herbatce/ciasteczku nie wspominając? Że ponad 4 godzinna rozmowa zdawała się chwilą? Że jedna z nich została "po godzinach", żeby tylko móc dokończyć spotkanie? Nie - nie znam innego słowa. Jest to Niezwykłe i już.

Albo- tak dla odmiany. Rozmawiasz z kimś po raz 1-wszy. Żeby było ciekawiej- nawet go nie widzisz, a już po chwili zaczynasz się po prostu zgadywać? Tzn. mówić to samo lub mega podobnego w tej samej sekundzie? Że zmęczenie idzie na bok i ze zdziwieniem patrzysz na zegarek, że to już grubo po północy? Co więcej z niecierpliwością dziecka czekasz na kolejną rozmowę? I wiesz, że ta druga osoba ma takiego samego banana na twarzy jak ty? Nikt mi nie wmówi, że to jest zwyczajne!
Niezwykłe i tyle! A mi się udało znaleźć zdaje się aż Dwie takie osoby ;D
Szczęściara ze mnie co nie??

Więc i tego Wam wszystkim życzę: NIEZWYKŁOŚCI na każdym kroku! Tylko nie bójcie się jej po prostu dostrzec! ^^

poniedziałek, 13 września 2010

Ten śmiech...

Dzisiejszy wieczór = niespodziewane wybuchy śmiechu!
Oj tak! Całkowicie mnie zaskoczył...


Bo i z czego się śmiać?
Że pracy jak nie miałam tak nie mam (zresztą nie tylko ja...),
że pogoda nadal nie dopisuje,
że żadne plany wakacyjne nie wypaliły,
i w ogóle tak jakoś ryczeć się chce??

Ano jednak jakoś wyszło. ;D
Nie ma to jak spotkanko z osobą rozumiejącą tak samo jak Ty i będącą w identycznej sytuacji...
I padło na obgadywanie absurdów rekrutacyjnych, a zwłaszcza ogłoszeń.
Nie zabrakło też "poważnej" rozmowy na temat co daje wyższe wykształcenie w tym kraju.
Rezultat?

Zamiar otworzenia kampanii społecznej: Wybierasz się na studia? Zastanów się!
Pomysł jednej z reklam...
Naszym oczom ukazuje się ubrany w garnitur gentlemen:
- Cześć! Mam na imię Janek. Jestem magistrem ekonomii. Studiowałem zarządzanie. (Na dole ukazuje się pasek z imieniem wiekiem, dajmy na to 25 lat i wykształceniem).
- Dziś opiekuję się międzynarodową firmą. Obrazek w tle przechodzi w halę produkcyjną a Janek jest ubrany w jakieś robocze ciuchy.
- Zarządzam działem opakowań. Jestem pakowaczem...
Wybierasz się na studia? Zastanów się! Pomyśl, gdzie skończysz po 5 latach nauki...

Jak się podoba??

PS. Wielki Buziak dla współautorki! Aguś jesteś The Best!

piątek, 27 sierpnia 2010

Ktoś i NIKT

Zastanawialiście się kiedyś jak często spotykacie: Ktosia?
Bo ja szczerze powiedziawszy go znajduję od czasu do czasu.
Choć zdecydowanie częściej nim  bywam!
Niech ktoś to zrobi..., znowu ktoś zepsuł...,ktoś się tym zajmie...
Oj tak. Takie proste retoryczne zdania wypowiadane przez bliskich, gdy w pobliżu jesteś tylko ty...
Takie drobne insynuacje...Ale wszystko jest dobrze.
Przynajmniej do momentu, gdy temu Ktosiowi to nie przeszkadza. Do momentu, gdy Ktoś nie zachce być KIMŚ więcej niż Ktosiem. KIMŚ kto ma imię, uczucia, własne pomysły idee i plany! KIMŚ, z którego zdaniem się liczą, KIMŚ  dla nich ważnym i niezastąpionym, KIMŚ jedynym w swoim rodzaju...
Potem niestety zaczynają się schody. Bo często Ci inni nie zauważają (bądź nie chcą zauważyć) tego, że ten Ktoś już chce zostać KIMŚ, wystarczająco szybko i ten Ktoś zaczyna myśleć, że już nawet nie jest Ktosiem tylko, że jest NIKIM. I wynika z tego niezła draka. Bo ten Ktoś zaczyna myśleć o sobie jedynie w ciemnych barwach, a faktycznie tak nie jest. 
Odmienną sytuacją jest ta gdy Ktoś twierdzi, że jest NIKIM a tak naprawdę jest KIMŚ. Bo wtedy z kolei Ci inni mniemają, że KIMŚ po prostu nie chce się z nimi zadawać, bo są za "mali", dlatego się nie narzucają, a z kolei Ktoś (który jest KIMŚ), sądząc że jest NIKIM nie zabiera głosu i koło się zamyka, tak że  to inni myślą o sobie w ciemnych barwach....

A ja chciałabym żeby wkoło mnie znajdowali się sami KIMSIE, a nie Ktosie...
No i oczywiście również zostać dla Kogoś KIMŚ!!

piątek, 6 sierpnia 2010

tęcza?

Tęcza? Gdzie się podziała?
Zniknęła gdzieś....
Może jej dawno już nie było...
Nie wiem.
Jak wielu innych rzeczy.


Chciałabym wiedzieć.
Przede wszystkim to kim jestem...
Czy ten Uśmiech, który gościł na mej twarzy
ostatnimi czasy przy zwykłej rozmowie przez GG, był widoczny?
Sądzę, że tak...Pytanie czy tylko na mojej...
Chciałabym wierzyć, że nie...
Jeśli nawet nie tylko na mojej to - co to nawet da?
Doskonale znam swoje miejsce...
Dlaczego się skończyło?

Odpowiedź ta sama co zwykle: jestem za bardzo ... i nie dość...
Mój paradoks...
Marzyć o czymś niezwykłym,
czuć że nigdy to się nie zdaży,
brnąć w coś co prędzej czy później,
zakończy się jednako:
nagłym milczeniem podobnym do muru
i  cichymi łzami gdy nie widzi nikt...

Gdy zaczynałam przygodę z publikacją niektórych przemyśleń tutaj
wierzyłam w tęczę, wierzyłam w Anioły...
Potem już sama nie wiedziałam...
Na chwilę znów uwierzyłam
a teraz?
Boję się,
Tak bardzo się boję
że powróci to,
co czułam przed tym
jak poznałam
mojego pierwszego Anioła...
bo go już nie ma...
a  raczej nie jestem w stanie
go rozpoznać...

poniedziałek, 19 lipca 2010

...a może by tak...?

Kilka dni temu odbyła się w miarę spontaniczna podróż do Wrocławia. Nasze wielkie plany uległy pomniejszeniu z powodu na panującą gorączkę...Natryskowe zoo już nie zadowalało, a skoro widzieliśmy wesoło chlupiące się foczki to decyzja została podjęta w trymiga...
- Aqua!!- krzyknęliśmy jednocześnie.
No i pojechaliśmy...
Basen...pływanie...pogaduchy...słowem jak zwykle w takich sytuacjach
Jednak tą sytuację zmieniły zjeżdżalnie...
Wpuścić taką jak ja na taki obiekt...
Troszkę nieodpowiedzialnie...
Nie no w sumie bez przesady ;P
Strój mi ani razu nie zleciał.
 Za to mina Pana, który pod wieczór pytał się co chwila: Monia śpisz?, jak pierwszy raz wchodziłam  na "żółtą" ślizgawkę była super...szkoda że nie miałam aparatu...chyba pierwszy raz był uczestnikiem tego, jak "robię siarę".
Dla niewtajemniczonych. Akurat ten ślizg zalicza się do b. szybkich, siup i jesteś już na dole ;P  musi tam być jakieś przeciążenie bo zapiera dech w piersiach... Pobiłam rekord ilości wejść kobiet na tej zjeżdżalni (dot.mojej ekipy)- bo ja wariatka nieraz jestem (ale to tak na marginesie). Pierwszy raz stoję przed wejściem. Chłopaki gadają nad uchem jak tam szybko i w ogóle...zaczynam się zastanawiać czy aby dobrze robię...za chwilę mam wejść...niedługo zapali się zielone światełko....
Hymmm a może by tak?? poschizować? w końcu drugi raz tak szybko tu nie będę...
Za kilka sekund będę miała zieloną falę...
Raz się żyje...
-Adam!!- rzucam się mu na szyję i widzę piękne zdziwienie...- Jak tego nie przeżyję to zadzwoń do mojej mamy!! Ale nie mów jej że wchodziłam tu na własne ryzyko...kom  jest w depozycie...-jedną nogą już jestem za barierką...- A i nie płaczcie za mną!!- po czym rzucam się w przepaść ;P
Nawet nie pamiętam, czy obok był wtedy ratownik...jeżeli był to ciekawe co sobie pomyślał....
Zabrał to na poważnie? czy wiedział że to dżołk?? W sumie nieważne. Najlepsza była ta mina...

I to że znów zrobiłam coś nieszablonowego :P

piątek, 9 lipca 2010

Zapach...no właśnie czego??

Dziś dzień z gatunku: Kobieto zajmij się czymś, bo zwariujesz! Żeby znów nie męczyły myśli, że jesteś zarazem: za bardzo... i nie dość...Więc domek sprzątałam, ogródek ogarnęłam, róże podpięłam i się pokłułam (cóż kolce)...
Niechętnie wyszłam późnym wieczorem podlać wszelkie roślinki...komary znów miały ze mnie ucztę...ja nie wiem co je tak przyciąga? Stałam się więc honorowym dawcą krwi, która niestety na nic się nie przyda...Już miałam spisać dzień na straty wtem poczułam pewien zapach...
Pomyślałam: może ta kora pośród tui?, minęłam tuje...zapewne róże! - minęłam, a to pewnie zroszony rozgrzany kawałek betonu...a może trawa? wszelkie propozycje mi się wyczerpały jak byłam tam, gdzie jest tylko trawa...świeżość ok!- ale skąd ten słodki posmak?? Przeleciało przez myśli (gdy przypadkowo siebie oblałam troszeczkę), że to może ja, mój zapach?- wiem absurdalne. Ale mimo wszystko chciałam tak pozostać, czuć to cały czas. Nigdy chyba tak długo nie podlewałam...a potem po prostu chwilę stałam, tak po prostu wczuwając się w tą "ciszę"...

wtorek, 6 lipca 2010

Mały Dżentelmen, "kleptomanka" i Pani Hilary

Wczoraj był udany dzień, a wieczór to już w ogóle :D
Niezwykłość zaczęła się coś chwilkę przed 19.00. Wychodziłam na spotkanie, gdy zobaczył mnie 3-letni synek kuzyna:
-Ciociaa?? A gdzie idziesz?
-Na spotkanie Franuś...
-A z kim?
- Z koleżanką
-Aha...- zrobił smutną minkę, jako że się spieszyłam to szłam od razu a nie jak zazwyczaj rozmawiałam z nim chwilę...Przeszłam już ulicę i słyszę:
- Ciocia!!!- odwróciłam się a Młody przesyła mi buziaczki po czym macha czule...Jak teraz jest taki słodki, to ja się boję jak potem będzie działał na kobiety...
Wyglądał tak, jakby chciał powiedzieć coś, co zapewne powiedziałby ktoś od niego nieco starszy:
- Ciocia? A dlaczego spotykasz się tylko z koleżanką?? Tak ślicznie wyglądasz...
A może tylko tak mi się wydaje?? Może by tak nie powiedział...
W każdym bądź razie byłam ubrana w biała bluzeczkę na naramkach, która ładnie odbijała od mojej ostatniej opalenizny i ciemną spódniczkę (jak przeważnie w moim wydaniu taką rozkloszowaną) no i ubrałam się jeszcze w Uśmiech...^^

Spotkanie było b. miłe, radosne (no może przez chwilę niepotrzebnie wróciły wspomnienia ale i tak dobrze;).
Najzabawniejszy okazał się powrót- odprowadzenie znajomej do domku, potem samotny mały spacer ulicami i odkrycie nowości na ogrodach sąsiadów z towarzyszącym mi syndromem niespokojnych rączek: tu czegoś dotknąć, tam podbiec, poskakać i pokręcić się wokół własnej osi...
Wróciłam do domku i szukam komórki...., gdzie ja to ją położyłam? Przetrząsnęłam cały dom w poszukiwaniach, po czym stwierdziłam, że to nie ma sensu...Nadeszło olśnienie: Zadzwonię to usłyszę....Dzwonię...nic nie słyszę...yyy no to chyba pomyliłam nr...Normalnie jak jakiś Hilary! Szuka- nie może znaleźć...nie pamięta numeru...W końcu myślę sobie: O tej godzinie już nic nie wymyślę, najwyżej jak rano nie znajdę to zadzwonię do Marty i ona może ogarnie moje roztargnienie...Zasypiałam w duchu się z siebie śmiejąc i myśląc jakie to jest życie...chwilka bez komórki i człowiek od razu czuje się jak bez ręki.
Budzę się rano, oglądam jeszcze raz mój pokój i wtem rozdzwania się tel domowy:
-Moniś? Tu Marta wiesz ja Cię strasznie przepraszam, ale okazało się że jestem kleptomanką...Mam Twoją komórkę, chciałam już wczoraj dzwonić ale nie pamiętałam nr domowego...;D
Ps. Ja to zawsze coś wykombinuję- ale tak to jest pierwsze spotkanie od Grudnia(?) to można być lekko roztargnionym

poniedziałek, 21 czerwca 2010

Mów mi Mistrzu! ^^

Tym sparafrazowanym ulubionym tekstem, chyba najbardziej charakterystycznego wykładowcy (notabene z 1 roczku) zacznę ten wpis. Już jako Pani Licencjat :P (swoją drogą głupio brzmi...-ale przeżyję). Największy stres tego poziomu studiowania za mną...I tym samym chciałabym serdecznie przeprosić i gorąco uściskać osoby, które musiały go znosić razem ze mną...to moje narzekanie: nic nie umiem, weź idź za mnie, ja niee chcę!!!!, po co mi to gówno??, grało Wam zapewne mocno na nerwach... Dlatego przepraszam, przepraszam i jeszcze raz TULĘ! <przytul>. DZIĘKUJĘ , że byliście ze mną mimo wszystko :D

Co do samej obrony...
Nie byłabym sobą i oczywiście pomyliłam zagadnienie rozwoju gospodarczego ze wzrostem gospodarczym :D ja to potrafię....Przewodniczący zaczął mnie wyciągać na zasadzie pytań o nową, drugą komórkę i kim będę jak się obronię (przejaw wzrostu czy rozwoju??) Więc się stresowałam nieźle...
Ale jak zwykle bywa na koniec wyszło dobrze ^^.
Ów guru na koniec, gratulując nam obrony- wraca się do mnie, uśmiecha się, wyciąga palec i mówi: - No i więcej wiary w siebie!! słowem: Pozytywnie!

Ps. Kochani, wiem że wy bronicie się niedługo...:* Będzie dobrze!! 3mam za Was bardzo, bardzo ,bardzo mocno Kciuki!!

środa, 16 czerwca 2010

Przepraszam czy mogę??

Niech żyje bal! Taki to opis miałam wczoraj na GG. No i powiem nieskromnie, że był wyśmienity!
Zacznijmy od tego, że wyglądałam olśniewająco i to bez krzty przesady.
Ponadto chyba można by mnie uznać za królową parkietu?! No co?? To, że jestem singielką nie przeszkadza w dobrej zabawie! Więc powiem krótko: wytańczyłam się, wyszalałam i w ogóle. I to że mnie dzisiaj nóżki bolą to oznacza tylko tyle, że...mam nadzieję powtórzyć tak dobrą zabawę po obronach! :D
Podsumowując było Godnie i Sprawiedliwie:)
A jak bardzo godnie obrazuje wyśmienity stolik nr 1 czyli VIP- ów. Dziękuję Wam Kochani!:*
O naszej szczególności świadczy fakt wizyty samego Dziekana:
-Przepraszam czy mogę?? Bo widzę, że do Państwa takie kolejki...
I pstryku, pstryk zdjęcia zrobione...Do nas Przyszli sami... :P a inni czekali ^^
Niah,niah,niah :D

Ps.  A Nie byłabym sobą gdybym nie wtrąciła czegoś o powrocie...Jako że ze względu na "bolące nogi" nie wracałam mpk tylko taryfą, a "pan" był b. miły to mówię :
-do widzenia i spokojnej nocy życzę!
- Również spokojnej - odpowiada i strzela uśmiech...
Spokojnej nocy- jedno wyrażenie i tyle znaczeń :P

piątek, 4 czerwca 2010

Będę tęsknić...

^^Witam ^^ po przerwie spowodowanej zagłębieniu się w niezwykle pasjonującej czynności jaką jest pisanie pracy licencjackiej;D
Była niezła nerwówka... Teraz już jest o niebo lepiej....
Ale...czy aby na pewno??
Na pewno lepiej? Tak w ścisłym słowa znaczeniu?
Już nie będzie zawalonych nocek, wkurzania się na system i braku łączności z całym światem...
Nie powróci!!! Buuu, chlip i w ogóle ;P
Za to powróciło co innego...
Dziwne spojrzenia ludzi na przystanku, pukanie się po głowach i branie mnie zapewne za idiotkę lub wariatkę...Ale co mi tam!!!
Słowem robienie siary powróciło:P
I to już drugiego na dobrą sprawę dnia ^^
Wielki Uścisk dla Bodzi!! Obiecuję będę pisać!! ;P
Nie ma to jak scenka a`la merci  (na jednym z większych względem ilości ludzi przystanków miasta - Półwiejska a co!)
Te łzy i wyciągnięte chusteczki zrobiły wrażenie...
Słowem: Yes, I/we can!!! :D

środa, 12 maja 2010

Klamra kompozycyjna

Wczoraj odbyła się pewnie jedna z ostatnich wspólnych studyjnych imprezek. Ja pamiętam te pierwsze...
Jest nawet coś co je łączy. Mianowicie to, iż i po jednej z pierwszych jak i wczoraj niesamowicie szybko wracałam do domu! Nie to, że dobrze się nie bawiłam i szybko się zmyłam. Co to, to nie! Były super! Ta pierwsza może i "na smutno" ale przynajmniej można było odreagować- za to wczoraj całe miasto było rozśpiewane ^^.
Otóż szybki powrót dotyczy drogi z autobusu do mojej mieścinki. Za pierwszym razem po prostu go nie było! Mpk musiało zmienić na dniach rozkład, nie sprawdziłam i...ostatni mi zwiał :P nie ma to jak ok 40 min spacer w całkowitych ciemnościach...- Jak to się mówi było ciemno zimno i do domu daleko...miałam niezłego stracha! (nikomu nie polecam i nie spieszno mi do powtórki).
Wczoraj natomiast było zupełnie inaczej! Było bardzo ciepło,raczej blisko (no w porównaniu do poprzedniego bo tylko 20 min :P) a niebo wprost jaśniało swoim blaskiem! Taaa...nie ma to jak wracać i mieć burzę niedaleko...
Błysk i tylko : Raz, dwa, trzy...Ej daj mi jeszcze 5 min to będę już w domku!
Wspomniałam już o MEGA ulewie?? no więc było "wesoło".
Też miałam stracha i zdecydowanie nie polecam się na przyszłość...

Ale patrząc  z perspektywy, że "minęło" jest naprawdę bardzo wesoło! Przynajmniej jest co wspominać!
W końcu: Zakochaj się w życiu! -jak głosi hasło na pewnym "maluszku", którego wczoraj spotkałyśmy...:P

wtorek, 4 maja 2010

Tradycyjny weekend- niespodziewane dzisiaj ^^

Długi weekend już za mną. Jak zwykle zleciał za szybko...
Ale narzekać nie mogę! Był pełen tradycji, jak w sumie powinno być w końcu to dni nasiąknięte historią...;P

Kiedyś usłyszałam, że jak coś dzieje się 3 razy to już TRADYCJA.
Gdyby mieć ten fakt na uwadze, to majówkowy wypad do brata, można pomalutku uznawać, bo był  to już drugi ;P
Do typowej tradycji zaliczyć natomiast należy niepokorne łóżko i  tak zwane przekleństwo pany ;)
Czyli na Wasze:
1. Gdy jesteście na imprezie: uważajcie gdzie i w ile osób siadacie- może skończyć się to tragicznie- czyli (teraz już 4-krotnym) zawaleniem konstrukcji łóżka :P(tja...bijemy własne rekordy). Swoją drogą mówiłam, żeby nie robić tego ostatniego zdjęcia?- choć raz mogłaby mnie Pani A Jakżeby inaczej posłuchać co? ^^
2. Macie w planach rowerowy wypad do Puszczykowa przez WPN?? Zestaw Małego Sklejacza miejcie zawsze pod ręką!!- Nie ma to jak przyjemność pieszego powrotu z powodu PANY ;D...To już 3 raz...Chyba zacznę omijać tą trasę...

Ale dzięki tym wydarzeniom było wesoło...Zdjęć nie pokażę, bo jeszcze się wyda jak bardzo :P ale ciii...

Co do dzisiaj?
Dzisiaj czekało mnie pełno niespodzianek!
Już nie mówię o konieczności dolania "zupki" do mojej zielonej buteleczki, bo cóż zdarza się ;P (niestety nie dała się przekonać do jazdy na powietrze),
ale o pozytywnych zaliczeniach,
dobrym humorze,
no i oczywiście o  moich drogich GOŚCIACH- tak miło, że pamiętaliście ^^

piątek, 30 kwietnia 2010

Smarkata czy Pociągająca?

Weekend majowy tuż, tuż. Moje plany (i tak niewygórowane) niestety się zmieniły...
Nie ma to jak złapać przeziębienie tuż przed :/

Ale nie chcę o tym pisać (po co wpadać w dolinę...). wczoraj była masakra ale dziś już lepiej :P

Wiecie, że przeziębienie ma swoje zalety?
Przynajmniej choć wtedy mogę być Pociągająca ^^, to już coś prawda?? :P
Zostaje też możliwość zostania Smarkatą. Ja osobiście wolę to pierwsze...
 I Brzmi lepiej, a po drugie chyba naprawdę lepsze...(czyt.bardziej znośne)
Bycie Smarkatą nie jest fajne (wiem bo wczoraj byłam)
Spytacie mnie jaka różnica? Tu i tu jesteś chora.

Już spieszę z wyjaśnieniem ;D
Otóż Pociągająca osoba to ta, która ciągle lata z chusteczką i wydmuchuje nos z jakimś tam skutkiem, co prowadzi do sprawienia, że oddychanie jest możliwe :P -a że wygląda może czasem nieestetycznie to cóż- "zaleta" choroby.
Natomiast Smarkata to taka, której wszystko się kumuluje w zatokach i ani rusz z oddychaniem, a zostaje tylko obszczypany nosalek ;P

Dlatego jak już wolę być Pociągającą...
Przynajmniej tak jakoś milej się robi np. ktoś dzwoni do Ciebie i pyta słysząc Twój załamany głos co się stało? a Ty mu na to: A nic...tylko Pociągająca jestem, więc uważaj! po czym możecie wybuchnąć śmiechem :P

To na tyle...Życzę wszystkim udanej Majówki. Jak ja lubię ten weekend i to co jest tuż po nim ^^

środa, 21 kwietnia 2010

Wesoły uczelniany korytarz

Pora na kolejny radosny wpis z grona tego, co niektórzy mogą uznać za "robienie siary". Ale przynajmniej było wesoło...oj taaak :P

Tak zwane "okienko". Grupka studentów oczekuje na korytarzu następnych zajęć. Pozostali siedzą w salach i zdobywają wiedzę przede wszystkim językową. Owo społeczeństwo korytarzowe podzieliło się naturalnie: na płeć piękną, rozmawiającą cicho, wymieniającą się doświadczeniami, pomysłami w tle mając pewną gazetę- przewodnik (kto wtajemniczony ten wie ;D), płeć przeciwna tak czasem tajemnicza ustala szczegóły wieczornego wypadu no i oczywiście obstawia wynik meczu.
Nagle na horyzoncie pojawia się nowa osoba- chłopak, który widząc że tulipany jednej z Pań już są wymęczone zaczyna udzielać jej rad, co może zrobić, aby je odratować. Społeczeństwo (szczególnie damskie) nie dowierza...Skąd on to wie??? Zapada chwilka ciszy. Ów chłopak widząc niedowierzanie odzywa się (trochę za) głośno:
No zrób tak.....no i staną Tobie!
Nastąpił niepohamowany atak śmiechu całej grupki (zdaje się dziewczyny zaczęły?-zresztą nieważne). W każdym bądź razie był on na tyle głośny, że otwarły się drzwi sali najpierw jednej potem innej: 
- Przepraszam Państwa my tutaj prowadzimy zajęcia..
- Przepraszamy...My już będziemy spokojni...
- No bo jest za co
Powiedziała jedna z wykładowczyń po czym się uśmiechnęła. Znając ją już niedługo opowie jakimś noworoczniakom, jak studenci czują się tutaj swobodni...:
Na trzecim roku to potrafią np. bez skrępowania...

niedziela, 18 kwietnia 2010

Mam tego po dziurki w dziobie

Od tygodnia trwa żałoba narodowa. Nic odkrywczego, ale czas który miał wszystkich Polaków połączyć, wyciszyć ich, tak żeby zapomnieli o waśniach przyniósł zupełnie co innego...
I tak oto gdziekolwiek i obok kogokolwiek staniesz- słyszysz: Ja się z tym nie zgadzam!, Na głowę upadli czy jak..., a tylko oni byli Polakami, że obwódka biało- czerwona...
Najlepsze jest to, że środki masowego przekazu boją się ukazać prawdy. Ot tak, przyznają że miejsce pochówku wzbudziło kontrowersje, ale jakoś niepochlebnej opinii nie uraczysz...
Zamknęliśmy się w swoim małym świecie nie patrząc na to co się dzieje gdzie indziej...
A przecież życie toczy się dalej.

Już w pierwszym dniu po zakończeniu żałoby wszystko wróci do normy.
Będą na siebie krzyczeć, wynajdywać "haki"...- nie oszukujmy się. Kampania pójdzie też pełną parą...
Dlatego czuję żal, że przez jedną pochopną decyzję tak zmieniono cały ten okres.
Bo to wszystko wróci do normy, z wyjątkiem tego uczucia jedności i solidarności , że bez względu na to czy ktoś był entuzjastą czy nie, bez względu na to kto na kogo głosował to przez chwilę naprawdę byliśmy Polakami- byliśmy Jednością. A tak to przyjdzie nam czekać do kolejnej tragedii. Smutne prawda?

sobota, 3 kwietnia 2010

Hip Hip Hurra! Alleluja!

W dniu tak pięknym i radosnym,
gdy zieleni ziemia się ,
Gdy króliczek i baranek razem bawią się,
Świat się cieszy,
bo Zmartwychwstał Jezus Chrystus Pan.
Niech wam Pan Bóg łaski z nieba śle,
żeby wszystkim dobrze żyło się.

   Radości, radości i jeszcze raz radości!
No i oczywiście słodkości :D
Składam ja
(i mój własnoręcznie zrobiony
mazurek)

Ps. W lany poniedziałek uważajcie gdzie stawiacie swe kroki mogę czaić się gdzieś z wiadrem :P


niedziela, 21 marca 2010

Plotka...

Z jednej strony nie chce się wierzyć, że minął już rok,
z drugiej tak wiele się zmieniło...

Dokładnie rok temu usłyszałam pewną plotkę,
Najpierw nie wierzyłam,
Potem zaczęła się analiza...
I zasiała ziarnko niepewności...
Zakorzeniło się ono mocno
I do dziś nie wiem jaka jest prawda,
Pewnie nigdy się nie dowiem...
Była to "tylko" (a może i aż?) przyjaźń???

Wiem jedno pomogła mi wtedy jedna osóbka,
która nie zdaje sobie zapewne sprawy jak bardzo mi pomogła...
Dziękuję Aguś - tak dobrze, że jesteś!
Sama bym sobie nie poradziła...
<przytul><przytul><przytul>

To, że znasz mnie więcej niż inni to już wiesz.
Dziękuję, że mogę zaufać.

Ten rok wyszedł mi suma sumarum na dobre,
już tak często nie myślę co by mogło się stać...
fakt ostatni tydzień wróciłam do wspomnień
i znów zaczęłam zadawać sobie pytanie:
czy jest możliwa przyjaźń między kobietą a mężczyzną?
Ale na szczęście przestałam już to wszystko analizować...
Carpe diem!
W końcu nastała wiosna! ^^

piątek, 19 marca 2010

No to Heyah pod tą górkę !!

Dzisiejszy dzień był MEGA pozytywny ^^.
To nic, że z kumpelą nie udało mi się spotkać,
To nic, że będąc na zakupach nic nie dostałam,
To nic, że licencjacka leży i kwiczy jak kwiczała...
Ważne jest to, że dzięki temu mogłam pomóc kuzynce w potrzebie,
Że widziałam radosne dzieciaki wybiegające ze szkoły,
Że mały Franek nie bał się zostać pod opieką "cioci",
A wręcz świetnie się bawił wrzucając kamyki do wielkiej kałuży
Mówiąc: łoo, ale Plum!
No i najważniejsze: zawitało Słońce na tyle, że rzuciłam wszystko i po prostu wyszłam
- POBIEGAĆ-
Dobra może i to było bardziej turlanie się - kondycja poniżej krytyki (wyrywający ból w łydkach, kolka, częste przystanki, żeby czasem nie zemdleć...), ale od czegoś trzeba zacząć :P a w końcu mogłam :D
Ucieszyłam się, tak po prostu:
- że napis jeszcze się ostał,
- że ludzie się do mnie uśmiechali,
- że przez cały okres biegu jeden Zaczytany Pan zawsze podnosił wzrok znad książki kiedy koło niego przebiegałam...

no i że Słońce przygrzało :D
Tak wiele Endorfin wchłonęłam, że nawet jutrzejsze wstawanie nie powinno być tragiczne :P

poniedziałek, 15 marca 2010

Wykładowe ADHD

 Godzina coś w okolicach 14. Kolejny wykład z serii: nie daj się! na przekór nudzie BY HAPPY! :D...
Mimo wszystko senna atmosfera. W sumie jaka może być jak stałym przerywnikiem wykładowcy jest : yyy...eee...pff, no np...., a z tych bardziej ambitnych: itp. itd. , ależ oczywiście...
Notatki do koleżanki obok prawie już nie pomagają...
Z czeluści bujania w obłoczkach wyrywa mnie głos Prowadzącego:
-Biorąc pod uwagę proces uczenia się osoby dorosłej oraz znany Państwu cykl uczenia się Kolba, można stwierdzić, że najmniej efektywną formą a za to najczęściej stosowaną jest...
- WYKŁAD!!!- wyrywało się mojej skromnej osóbce. W sali zapadła  wprost grobowa cisza, a ja staram się schować przed wzrokiem Zajęciowego Guru (trudno to zrobić przy 10 osobowej grupie ;/)
-...Wykład, ponieważ jak dowodzą badania, osoba dorosła jest w stanie skupić się maximum przez 20 min, a standardowy wykład trwa 1,5 h. Dlatego ogłaszam 5 min przerwy- po czym spogląda na mnie znacząco ;P
Na przewie obowiązkowa, już swobodna wymiana uwag (co my tutaj robimy?).
Następne słowa Wykładowcy po pauzie:
- Wyobraźcie sobie, że ktoś zleca Wam zadanie...yyyy..eeee...nooo...hmmm...
- PARSK!!hihihi....- wybucham niepohamowanym śmiechem zarażając koleżankę (Ja przepraszam naprawdę nie chciałam). Ale powiedźcie ile można się motać?
Na następnych zajęciach chyba się nie pojawię....bo wstyd...
Ale przynajmniej jakieś endorfiny wpłynęły, bo jak kolejny raz widzę padający śnieg za oknem...




piątek, 12 marca 2010

Chcę biec...

Dzisiejszy dzień minął pod znakiem serwisu mojej małej zielonej buteleczki :D, będzie cieplej to przydałoby się również małe czyszczenie ;P....
Już nie mogę się doczekać wiosny. Te 3 dni ze słoneczkiem dały nadzieję a tu co?? nawrót zimy?? Blee
Byłam już na nartach - teraz chcę ciepło!
Znów zrobiłam coś niepodobnego do siebie...Ostatni tydzień (albo 1,5?) w takie zdarzenia obfituje...
Dziś padło na spacer...taki bez celu. Wynikło z niego to, że odwiedziłam tereny "biegowe"...
Zastał mnie mróz i pamiątki imprezek jakiś...pełno rozbitych butelek...już myślałam, że okolica zmieniła się nie do poznania...że już to nie będzie teren biegowy...
Wtem na rzeczowym pasie "startu stopera" zobaczyłam napis, który mnie urzekł:
- No i co tak z nosem przy ziemi biegasz?-
Więc ktoś zaczął sezon?? Brrr...- Może to któryś ze "starych znajomych" - Podziwiam...
Dzisiejszy wiatr zniechęcił mnie doszczętnie, a już myślałam, że na dniach otworzę sezon...
Jednak stałam się zdecydowanie ciepłolubnym stworzeniem...
Ps1. Mam nadzieję, że rzeczowy napis ostanie się przynajmniej do pierwszych dni mojego własnego sezonu... Będzie mnie motywował!! :P Żeby biec dalej niż zdołam ^^
Ps2. Jak ktoś widział podskakującą  troszkę biegnącą i do tego śmiejącą się z własnej głupotki dziewczynę w płaszczu, szaliku i kozaczkach- to byłam JA!! ;P

piątek, 5 marca 2010

Drugoplanowy

Jakoś miesiąc temu zastanawiałam się nad tym, czy grając tylko i wyłącznie role drugoplanowe (nie tylko te kinowe) można być kimś ważnym czy docenionym...Nic specjalnego z tego nie wynikło...
Jedyną osobą, która mi przyszła na myśl był Morgan Freeman i jego częste drugoplanowe role...(np film Skazani na Shawshank jest wg mnie świetnym na to dowodem)...- ale co z tego?
Dobra rola to nie wszystko, nie jest to zbyt "silne", żeby coś na ten temat skrobnąć.
Olśniło mnie dopiero tydzień temu (a teraz jestem gotowa napisać;P)
Natknęłam się wtedy w TV na Władcę Pierścieni. Powrót Króla.
Odkurzyło się co nieco w pamięci i...ależ oczywiście znam świetny przypadek na potwierdzenie, że czasami ktoś z tego drugiego planu może być na prawdę NIEZASTĄPIONY.
Samwise Gamgee!
Może nie każdy to potwierdzi...Bo co rusz mówiło się: wyprawa Froda, walczymy dla Froda, Frodo -  Powiernik Pierścienia, historia Froda Dziewięciopalcego i Pierścienia Władzy......itd.
Ale tak naprawdę gdyby nie Sam to Frodo nie dał by rady...Nie chcę umniejszać jego roli, ale to Sam musiał zdzierżyć jego humory, odtrącenie tuż przed Górą Przeznaczenia (-Wracaj do domu...), to on go dźwigał i był iskierką nadziei (-Nie wiem czy nam starczą...-Na co?- Na drogę powrotną, na drogę do domu...). Przykładów można mnożyć. Dla mnie Sam jest prawdziwym bohaterem, mimo że był cały czas w cieniu wielkiego Froda...
Ale w końcu i on miał swój czas (film prawie o tym milczy). Poważanie w Shire (7 razy został wybrany na burmistrza), liczna rodzina, Bag End i w końcu podróż za Morze...
Napawa optymizmem. Jednak można ;D

Ps. Wszystko ma cel? Może i na moich torach kiedyś zjawi się pociąg...

piątek, 26 lutego 2010

Litery uciekły z księgarni...Part 2

Bardzo pomału zbliżają się kolejne święta...
Wiem, wiem...nie powinnam o nich myśleć tylko o licencjackiej, nauce i w ogóle....
Cóż począć jak myśli same odbiegają?? - Napiszę posta to może będzie lepiej?? - złudne nadzieje...
Ale wróćmy do meritum! Dziś i w kolejnych dniach na świadka powołujemy Baranka znanego z powieści Ch. Moore (tak to znowu on ;P- jest po prostu świetny- wielki Hug dla osoby, która mi go poleciła!;P)
Jego podtytuł brzmi: Ewangelia wg Biffa kumpla Chrystusa z dzieciństwa...
I z tego powodu będzie teraz u mnie gościł ^^

Biff ...O...o >> zaraz zaraz czy skądś nie znam tego imienia? >jeśli tak pomyśleliście to odpowiedź brzmi: ależ oczywiście! przecież pojawił się we wkręcie z Prima Aprilis! widzicie więc że jest mi ta powieść szczególnie bliska... dlatego postanowiłam zamieścić większą część Prologu...czyli jak to się zaczęło ;P

Rok 2000. Archanioł Szczepan udał się właśnie do Anioła imieniem Raziel w celu przekazania mu rozkazów.

Raziel, widząc stojącego nad nim Archanioła:

- Rozkazy?- zapytał anioł.
- Zlatujesz do brudu.
- Dopiero co tam byłem.
- Dwa tysiąclecia temu.
- Naprawdę?- Anioł sprawdził zegarek, po czym zastukał w kryształ- Jesteś pewien?
- A jak myślisz?
Szczepan pokazał mu zwój, tak aby Raziel dokładnie zobaczył pieczęć Krzewu Gorejącego.
- Kiedy mam wyruszyć?(...)
- Natychmiast (...)
- Dlaczego ja?
- Też o to spytałem.
- I...?
- Przypomniano mi, dlaczego anioły zostały strącone. 
- Oj! To aż tak ważne?
- Nie jestem pewien, czy powinienem o tym wiedzieć, ale krążą pogłoski, że chodzi o nową księgę.
- Chyba żartujesz. Kontynuacja? Apokalipsa Dwa, akurat kiedy wszyscy myśleli, że mogą bezpiecznie grzeszyć?
- To Ewangelia.
-Ewangelia? Po tak długim czasie? Kto?
- Lewi, którego nazywali Biffem.
Raziel upuścił szmatkę i wstał.
- To na pewno jakaś pomyłka.
- Rozkazy pochodzą bezpośrednio od Syna.
- Wiesz przecież, że Biff nie bez powodu nie został wspomniany w innych księgach, prawda? To absolutny...
- Nie mów tego.
- Ale to taki dupek...
- Gadaj tak dalej, tylko się potem nie dziw, że dostajesz robotę w brudzie.

***

Po wskrzeszeniu Biffa.
Biff:

- A zatem Królestwo nastało.
- Tak.
- Jak dawno?
- Dwa tysiące lat temu.
- Ty nędzna kupo gówna!- Rzekł Lewi, który był nazywany Biffem, wymierzając aniołowi cios w usta (oczywiście Razielowi).- Spóźniłeś się.
Anioł wstał i delikatnie dotknął wargi.
- Ładnie się odnosisz do posłańca Pana.
- To dar. - Wyjaśnił Biff.


poniedziałek, 1 lutego 2010

Demotywacja

Kolejna sesja...= Kolejny czas przemyśleń...(no i nauki niby też) :P
Od pewnego czasu zastanawiałam się, czego wręcz nienawidzę w wykładowcach...
Były różne koncepcje:
* tego, że prowadzą w taki sposób zajęcia, że nawet temat którym interesujesz się od dawna,potrafią Ci przedstawić tak, że się do niego zniechęcasz (a przynajmniej do słuchania o nim);
* że po 10 min zajęć zerkasz na zegarek...- Boże jeszcze tyle??
*konsekwentnie do czego po kolejnej pół godzinie piszesz do koleżanki obok- Kawunia?, Na przerwie kawa obowiązkowo lub need caffe...itp. i tak na każdych zajęciach??
* że lubią prowadzić dyskusje, ale tylko do momentu kiedy twoje zdanie zgadza się z ich?
* a może tego, że mimo że spotykacie się co tydzień przez 4h nie są w stanie odpuścić ani 5 min?
* a do tego wszystkiego twierdzą, że ich zajęcia są bardzo ale to bardzo interesujące???
Trudno zdecydować się na cokolwiek...

Jednak niespodziewanie przyszło mi to wszystko zastąpić jednym słowem....Pani S., czyli kulminacja tych wszystkich cech w jednej osobie...- Boże chroń od niej w następnych semestrach!

Teraz pora na wytłumaczenie tytułu posta...Otóż omawiany przedmiot mówi o IRONIO - o MOTYWACJI!!- no i wszystko jasne...

Ps. Wspominałam już jakie zdjęcie zamierzam umieścić na Demotach?? ;P