wtorek, 6 lipca 2010

Mały Dżentelmen, "kleptomanka" i Pani Hilary

Wczoraj był udany dzień, a wieczór to już w ogóle :D
Niezwykłość zaczęła się coś chwilkę przed 19.00. Wychodziłam na spotkanie, gdy zobaczył mnie 3-letni synek kuzyna:
-Ciociaa?? A gdzie idziesz?
-Na spotkanie Franuś...
-A z kim?
- Z koleżanką
-Aha...- zrobił smutną minkę, jako że się spieszyłam to szłam od razu a nie jak zazwyczaj rozmawiałam z nim chwilę...Przeszłam już ulicę i słyszę:
- Ciocia!!!- odwróciłam się a Młody przesyła mi buziaczki po czym macha czule...Jak teraz jest taki słodki, to ja się boję jak potem będzie działał na kobiety...
Wyglądał tak, jakby chciał powiedzieć coś, co zapewne powiedziałby ktoś od niego nieco starszy:
- Ciocia? A dlaczego spotykasz się tylko z koleżanką?? Tak ślicznie wyglądasz...
A może tylko tak mi się wydaje?? Może by tak nie powiedział...
W każdym bądź razie byłam ubrana w biała bluzeczkę na naramkach, która ładnie odbijała od mojej ostatniej opalenizny i ciemną spódniczkę (jak przeważnie w moim wydaniu taką rozkloszowaną) no i ubrałam się jeszcze w Uśmiech...^^

Spotkanie było b. miłe, radosne (no może przez chwilę niepotrzebnie wróciły wspomnienia ale i tak dobrze;).
Najzabawniejszy okazał się powrót- odprowadzenie znajomej do domku, potem samotny mały spacer ulicami i odkrycie nowości na ogrodach sąsiadów z towarzyszącym mi syndromem niespokojnych rączek: tu czegoś dotknąć, tam podbiec, poskakać i pokręcić się wokół własnej osi...
Wróciłam do domku i szukam komórki...., gdzie ja to ją położyłam? Przetrząsnęłam cały dom w poszukiwaniach, po czym stwierdziłam, że to nie ma sensu...Nadeszło olśnienie: Zadzwonię to usłyszę....Dzwonię...nic nie słyszę...yyy no to chyba pomyliłam nr...Normalnie jak jakiś Hilary! Szuka- nie może znaleźć...nie pamięta numeru...W końcu myślę sobie: O tej godzinie już nic nie wymyślę, najwyżej jak rano nie znajdę to zadzwonię do Marty i ona może ogarnie moje roztargnienie...Zasypiałam w duchu się z siebie śmiejąc i myśląc jakie to jest życie...chwilka bez komórki i człowiek od razu czuje się jak bez ręki.
Budzę się rano, oglądam jeszcze raz mój pokój i wtem rozdzwania się tel domowy:
-Moniś? Tu Marta wiesz ja Cię strasznie przepraszam, ale okazało się że jestem kleptomanką...Mam Twoją komórkę, chciałam już wczoraj dzwonić ale nie pamiętałam nr domowego...;D
Ps. Ja to zawsze coś wykombinuję- ale tak to jest pierwsze spotkanie od Grudnia(?) to można być lekko roztargnionym

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz