piątek, 22 października 2010

Efekt domina

Chyba każdemu obiło się już o uszy takie stwierdzenie, jak efekt domina. A już na pewno sam kiedyś wywołał takowy  podczas zabawy w dzieciństwie, małymi prostopadłościennymi kostkami z kropeczkami od frontowej strony, które przypominają w swej budowie kamienne ściany, a powszechnie są znane pod nazwą domina<^.^>
Zadziwiające, dlaczego te przewracające się jedne po drugiej kosteczki wywołują na ogół negatywne skojarzenia. Owszem opadające w zaskakującym tempie kamienie, nie budzą poczucia bezpieczeństwa, a sama gwałtowność nie budzi zaufania, bo "któreż to rzeczy dobre spotykają nas tak nagle?", ale co stoi nam na drodze, żeby te negatywne konotacje zastąpić troszkę lepszymi?

Rozumiem sporo się mówiło o efekcie domina podczas kryzysów gospodarczych, gdy to z napięciem patrzeliśmy, czy ten efekt nie będzie widoczny również i u  nas.
A w sytuacji gdy osobiście spotykało nas kilka nieszczęść naraz (no tak przecież są one tchórzami i nigdy nie chodzą w pojedynkę) wyobrażaliśmy sobie jak nasze życie pędzi tą równią pochyłą...

Hmm, powiedźcie mi teraz dlaczego tak wielu ogląda z zapartym tchem próby pokonania kolejnego rekordu Guinnessa podczas Domino Day?
Albo dlaczego zwrot ten jest również używany w stosunku do upadku reżimu komunistycznego?
Więc są i dobre skojarzenia ;)

Tylko trzeba chcieć je dostrzec. Jak ktoś nieznajomy się do Ciebie uśmiechnie na ulicy to się odwdzięcz tym samym, jak rozdaje darmowe uściski (np. 24 czerwca) to nie wahaj się skorzystać z okazji i nie myśl, że to jakiś ćpun czy nienormalny człowiek, ktoś  Ci pomoże bezinteresownie to: podaj dalej! Przykładów można wręcz mnożyć! Pomyślcie jakby każdy "zaatakowany" takim dobrem oddał je choć jednej osobie, to już ile kostek by upadło w tempie wręcz niemożliwym do ogarnięcia?
Mój umysł się gubi w obliczeniach ;P

Powiesz mi zapewne: życie to nie bajka. Straciłem pracę, żona się nie odzywa, dzieci płaczą...
-nie mam siły na uśmiech, gdy całe życie wali mi się jak to domino...
- A wiesz, że czasem jedna kostka stoi zbyt daleko od drugiej i już kolejna nie spadnie? (nie zawsze udaje się przecież pobić ten paskudny rekord :D) Może przez to jedno pozytywne zdarzenie zatrzyma się ten pęd?

U Ciebie wszystko w porządku? Obejrzyj się. Może przez dobre słowo, pomoc, albo nawet samą swoją obecność sprawisz, że jedna kostka domina komuś się nieco oddali i już więcej kamieni nie spadnie ;D no chyba, że tych pozytywnych z uśmiechem na froncie ;)

Czego i Wam i sobie życzę!

wtorek, 12 października 2010

Niebieska rybko...-Jedno wyrażenie wyrażające więcej niż tysiąc słów??

Niebieska rybko- tym oto wyrażeniem zwróciła się do mnie niedawno pewna osoba, chyba nie do końca zdając sobie sprawy z tego, ile może ono dla mnie znaczyć. Bo i skąd miała wiedzieć coś, o czym nie wiedzą nawet Ci, którzy mnie znają już długo? Że nawet oni nie wpadli, że stosując tak proste porównanie do pewnej bajkowej postaci powiedzą chyba najlepszy komplement?
A może to tylko czysty przypadek?
Przecież nie każdy ma takie same skojarzenia z ową postacią jak ja...
A jeśli nawet jakimś cudem przypiszemy te same (bądź porównywalne) cechy takiej Dory z Gdzie jest Nemo?, to czy są one dla nas tak samo ważne?
Przecież nie ma na świecie dwóch osób tak samo myślących*.

Istnieje również możliwość (w którą z czystego egoizmu nie chcę wierzyć), że było to powiedziane "ot tak", nad wyrost, lub po prostu rzucone na wiatr bez głębszego zastanowienia się**.

Bo ileż to razy mówimy coś, żeby tej drugiej osobie poprawić humor, żeby było jej lżej?
Chyba często.

Zwróciliście kiedyś uwagę, kiedy najczęściej padają owe słowa pocieszenia, że "nie jesteś taki zły", "oj weź przestań" czy "nie masz siebie tak negować"?
Ja myślę, że najczęściej mówimy tak naszemu rozmówcy (nie zawsze się nawet z tym zgadzając), gdy ten zaczyna sam o sobie mówić: "że jest zły", "nie dość dobry" itd.

A jeżeli tak jest, to czemu gro z Was się dziwi, jak osoba z którą dyskutujecie- Wasz przeciwnik- nagle się z Wami zgadza i przyznaje, że jest do niczego? Jaki wtedy stosujecie mechanizm?
-Oj no Zenek daj spokój. Przecież nie jesteś, aż tak złym mówcą/człowiekiem/mężem/itp.
I nagle atmosfera się poprawia co nie? Oboje dostrzegacie w sobie istoty, które myślą, odczuwają, cierpią...
Ale skąd pewność, że negujący siebie Zenek faktycznie tak o sobie sądzi? Może to była tylko manipulacja, żebyście wykazali odruch pocieszenia? A może specjalnie wygłosił sam to, co i tak byście powiedzieli, czego teraz z czystej polityczno- obyczajowej poprawności, już nie zrobicie? I właśnie dlatego to Zenek wygrał te negocjacje?
Ciężki orzech do zgryzienia co?

^^^^^^^^^^^^*^^^^^^^^^^^^
Wybaczcie pokręcony styl. Z pisaniem tych przemyśleń miałam problem jak nigdy :/ Jak coś niejasne to pytajcie.

 * No chyba, że naprawdę jesteśmy dla siebie wzajemnie "jakąś wersją siebie". (Ta masło maślane;P)
**Tak czy inaczej- bez względu na intencje czy sposób charakterystyki  Dory- Dziękuję za to ciepło, które we mnie  się rozlało gdy to usłyszałam Raveniu =).