Nie ma to jak dzień odpoczynku ;) co prawda był pełen oczekiwań i małego stresu, ale jakoś tak fajnie nigdzie nie jechać, nie musieć zabiegać czy aby na pewno wyglądem kogoś nie przestraszysz ;P (nie to,że w ogóle nie dbam albo, że ślęczę półtorej h przed lustrem, ale czasem nie poprawiać w ogóle natury jest miło)...Tja, ale ja w sumie nie o tym miałam...Chcę opisać pewną niedorzeczność....
Jak myślicie co robi dziewczyna, a w tym przypadku ściślej- studentka- na kilkanaście godzin przed zaliczeniem, na które w ogóle się nie uczyła? Co prawda, ma ona już troszkę lat studiów za sobą (no ale nie popadajmy w skrajności, do wiecznego studenta też jej brakuje), oraz (o dziwo) na wszystkich wykładach z owego przedmiotu była i pilnie notowała (mimo późnej pory zajęć), to rzeczy działające na jej korzyść. Ale z drugiej strony materia nie należy do najprostszych i iść tak na żywca :)?? No może nie jest to najlepszy pomysł.
Hmm. Nie wiecie??
To to wam powiem.
Trzykrotnie, a może i czterokrotnie (kto by to liczył?) zmienia zdanie w co się ubrać- nawet byłoby to zrozumiałe, gdyby egzamin był ustny, a egzaminatorem był mężczyzna- ale w jednym i drugim przypadku jest to zdanie fałszywe.
Ponadto w okienku, zamiast się uczyć to idzie na zakupy (no dobra w 1/4 okienka gdzieś latała),
potem gdy się już uczy to wszystko ją rozprasza, oczy się zamykają (fakt ostatnie nocki zarwała na nauce czego innego) i o mało co nie uległa pokusie wypicia kawy w dobrym towarzystwie...
-Jakie mogą być efekty?
Spytacie...
Odpowiem...
Eureka! Zdane!
Nie wiem jakim cudem...
Widocznie KTOŚ DO GÓRY, nade mną czuwa.
i tym oto sposobem zostały jeszcze "tylko" 3
piątek, 24 czerwca 2011
Subskrybuj:
Posty (Atom)