Chyba za dużo napisano o przyjaźni, żeby móc podać uniwersalną definicję...
Zresztą, każdy przypadek jest inny i trudno go zmieścić w jakichkolwiek ryzach...,
o czym zdążyłam się już przekonać podczas biegu mojego życia...
Nie ma metody na to jak to ten Ów Przyjaciel ma wyglądać, czym ma się zajmować, ile ma mieć lat, jakiej ma być płci i jaki sport ma uprawiać...
Ba! Nawet nie jest powiedziane, jak często macie się spotykać i ile musicie o sobie nawzajem wiedzieć.
"Wystarczy" , że macie pewność,
że możecie o dowolnej porze zadzwonić,
wpaść z niezapowiedzianą wizytą,
podzielić się smutkiem (bo maleje a i niejednokrotnie wspólnie znajdziecie wyjście z sytuacji- bo przecież co dwie głowy to nie jedna)
i radością (bo ono się mnoży) i wiecie że sprawi mu to WIELKĄ radość- tak po prostu.
I nie jest ważne to: czy gadacie codziennie, co tydzień, co miesiąc, czy już pół roku nie dawał/a znaku życia,
wiecie że i tak życzy Wam najlepiej i gdy tylko przyjdzie taka potrzeba (i/lub) sposobność,
to odpowie na sms- a, nie odmówi "przypadkowego" spotkania, po prostu będzie z Wami <^.^>
W podziękowaniu za niedzielny spacer...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz