niedziela, 13 stycznia 2013

Płaszczyk przyjaźni...

Zabawne...
Jak wiele przykrości i łez można zadać pod tak zwanym "płaszczykiem przyjaźni"
Insynuować jakieś pomysły typu: zadzwoń, upiecz, daj, a czemu tak szybko, a co się stało?
W momencie gdy...
Gdy sama ledwo z tym wszystkim dajesz radę i ostatnie czego oczekujesz to rozpamiętywanie, rozdrapywanie tego wszystkiego?
Całą sobą od kilku godzin starasz się o tym nie myśleć, zająć się innymi sprawami- byle dalej od "tego", bo to cię cholernie boli i boisz się, że nie udźwigniesz...
Po czym w zaledwie pół godziny doprowadzają Cię do stanu kompletnego rozwalenia emocjonalnego...
I jeszcze z tekstem, że: Chcę być twoją przyjaciółką, chcę twego dobra....
Tja, tylko że Przyjaciel nie wnika sam z buciorami w sprawy inne od tych o których sam delikwent nie zaznaczy, sam nie spyta o radę, nie wyżali się...Wychodząc z założenia, że widocznie te sprawy chce zachować dla siebie...
Po wtóre, jeśli widzi że jego gadanie wpływa na tą drugą osobę negatywnie tj. robi się bardziej smutna, znerwicowana itd. wycofuje się z obranej drogi....
Przyjaciel nie chce planować Ci życia...Owszem daje rady- a bardziej nawet nie rady (bo wszak nie traktuje się jako kogoś lepszego, mądrzejszego w ogóle naj- nie wchodzi w rolę wszystkowiedzącego mentora) lecz sugestie z których jeśli chcesz (ale nie musisz) to możesz skorzystać, ale tylko wtedy gdy sam go o to poprosisz...
Niestety u mnie jest dzisiaj inaczej...
Inaczej niż tak, jak powinien zachowywać się przyjaciel...
I najbardziej boli to, że wchodzą sami nieproszeni w sprawy najbardziej delikatne i osobiste prawie, że intymne, podczas gdy inne ważne sprawy typu praca, relacje zawodowe i  międzyludzkie, które mnie męczyły i to o nich ostatnio chciałam pogadać, wyżalić się i to zaznaczyłam to dostałam tylko jedną, tak wielce znaczącą odpowiedź: Wymyślasz.
A właśnie- jutro już poniedziałek = praca, a co za tym idzie robienie dobrej miny do złej gry...
Udawanie, że ostatnie koligacje nie zrobiły na mnie najmniejszego wrażenia...
Szkoda, że dziś będzie już równie skopane...
A na bank już nie spokojne i szczęśliwe...
Tylko, że kogo u licha to w ogóle obchodzi?
Przecież...
Monaché ma swój odpowiedni wydźwięk...
Przecież...
Dla nikogo nie będę ezer kenegdo...


1 komentarz:

  1. Domyślam się, że wiesz o wielu obliczach przyjaźni. Jedne fałszywe, inne nie. Więc nie będę pisał "najwyraźniej przyjaciel się nim nie okazał", bo to nie ma sensu. Niczego nie zmieni. Przykre jest tylko to, że zawsze trzeba się samemu przekonać, czy to przyjaźń, czy jednak nie.

    OdpowiedzUsuń